Dbałość o stado daje dużą wydajność od sztuki
Autor: Tomasz Kodłubański
Hodowla krów mlecznych Wiesława Niżnikowskiego z gminy Stryków jeszcze parę lat temu była pod stałą oceną użytkowości mlecznej. Niska opłacalność produkcji mleka sprawiła, że rolnik zrezygnował z kontroli użytkowości mlecznej swojego stada.
– Do mojego gospodarstwa w którym było 50 krów mlecznych przyjeżdżał zootechnik który dokonywał próbnych udojów i prowadził także dokumentację hodowlaną. Próbki mleka pochodzącego od moich krów były badane w Laboratorium Oceny Mleka na zawartość białka, tłuszczu, suchej masy, poziomu mocznika i ilości komórek somatycznych. Jednak koszty takiej obsługi przy niższej cenie płaconej przez mleczarnie za litr mleka zbytnio obciążały budżet gospodarstwa.
Hodowca przejął gospodarstwo po rodzicach w 1980 roku.
– Mój tata hodował oprócz bydła też świnie. Ja jeszcze w roku 2007 miałem 20 sztuk świń jednak postanowiłem skoncentrować się tylko na hodowli bydła mlecznego. Uprawy na użytkach w moim gospodarstwie są spożytkowywane na pasze dla krów. Przejmując gospodarstwo miałem 14 ha użytków i łąk. Obecnie mam 23 ha ziemi własnej oraz 3 ha dzierżaw.
Uprawy w gospodarstwie u Niżnikowskiego to zboża, w tym 3ha pszenżyta i 7 ha żyta, kukurydza 2,5 ha, jęczmień i owies 4 ha oraz łąki.
– W zeszłym roku uzyskiwałem 50 ton kiszonki z hektara ziemi uprawnej. Gleby w naszej okolicy są dobre III i IV klasa, więc nie ma problemu z paszą dla krów. Paszy wystarczyło na całe stado jednak te 50 sztuk to było dla mnie zbyt duże obciążenie finansowe i postanowiłem zredukować stado do 40 sztuk.
Mimo, że krowy Niżnikowskiego nie są pod oceną użytkowości mlecznej wyniki są całkiem dobre.
– Wydajność od sztuki wynosi 7 tys. litrów. Obecnie doję 20 krów mlecznych rasy czarno- białej z domieszkami Hf-a oraz nasienia innych ras skandynawskich czy simmentala jakie kupuję w Gostkowie. Takie mieszańce są najlepsze jeśli chodzi o odporność na choroby oraz wypas na dworze. Ja wypuszczam moje krowy na łąki przy domu gdzie przebywają nawet do późnej jesieni. Przy czystej rasie czarno- białej to byłoby trudne do przeprowadzenia.
Hodowca stara się dawać sobie radę sam w razie problemów zdrowotnych stada.
– Leczenie krów w 90% wykonuję we własnym zakresie. Mam to szczęście, że krowy są zdrowe ale też dbam o to by na przykład wymiona były zdrowe. W tym wypadku stosuję maści oraz środki do pielęgnacji wymion. Moje stado wolne jest też od chorób racic. Jeśli to możliwe staram się unikać zastrzyków po których krowy trzeba doić ręcznie przez co najmniej tydzień. Poza tym każda wizyta weterynarza kosztuje w naszym regionie przynajmniej 100 zł. Jak dotąd nie mam problemów z łożyskami natomiast pojawiają się trudności w wycieleniach oraz w zimie ciche ruje które trwają od 3 do 4 godzin tak, że trzeba bardzo uważnie obserwować krowy.
Oprócz krów dojnych gospodarz ma 3 byczki mięsne oraz jałówki.
– Sprzedajemy byki o wadze ponad 500 kg na targowiskach takich jak w Piątku. Jednak ceny nie zachęcają do hodowli. Na przykład ostatnio sprzedaliśmy byczka 1,5 rocznego o wadze prawie 600 kg za 2.200 zł. Cielaki można sprzedać po 700-900 zł.
Hodowca twierdzi, że przy takich cenach opłacalność hodowli bydła mięsnego nie jest zbyt duża.
– Jeśli chodzi o pasze – mówi Gosiński, to daję krowom kiszonki do syta. Do tego w 50% dodatki paszowe, witaminy oraz w 50% koncentrat którym posypuję kiszonki. Ta posypka z koncentratu sprawia, że zwierzęta chętniej jedzą tak przyrządzoną paszę. Koszt dodatków paszowych to ok. 200 zł za 100 kg. Nie używam wyrzynarki do kiszonki którą transportuję w workach i podaję krowom.
Obora w gospodarstwie Gosińskiego to budynek przerabiany już kilkukrotnie.
– Jak widać ta obora z trudnością mieści te 40 sztuk bydła. To pomieszczenie o wymiarach 10,5 na 21 metrów z którego było wydzielone pomieszczenia dla świń. Po zmianach to jedno pomieszczenie jednak jest dość ciasne. Przydałaby się nowa obora jednak nie ma na to na razie środków. Na razie nie myślę też o wozie paszowym. Mam dojarkę 3-konwiową a planuję zakup przewodowej która znacznie ułatwi pracę. Posiadam także schładzalnik do mleka o pojemności 850 litrów oraz dużą solidną płytę obornikową o powierzchni 140 m2.
Gospodarz pytany o plany rozwoju gospodarstwa odpowiada.
– Trudno planować dalszy rozwój lub unowocześnianie gospodarstwa gdy dzieci nie są zainteresowane pracą na wsi. To problem nie tylko naszej ale i wszystkich wsi w naszej gminie. Młode pokolenie szuka już innego życia niż to tradycyjne do którego my jesteśmy przyzwyczajeni.