
Dlaczego hodowla owiec w Polsce kuleje
Autor: Tomasz Kodłubański
Małgorzata i Ireneusz Markiewiczowie są właścicielami 50- hektarowego gospodarstwa w Hucie Wałowskiej w gminie Rawa Mazowiecka. Przejęli je po rodzicach w 1992 roku. Ich chlubą jest hodowla owiec. Jest to tradycja rodzinna, kultywowana z dziada pradziada. Pasja i zamiłowanie do owczarstwa powoduje, że kolejne pokolenie – syn Markiewiczów angażuje się w kontynuowanie pracy rodziców i dziadków. Gospodarstwo, jako jedno z nielicznych w Polsce, zajmuje się również praniem i uszlachetnianiem wełny owczej.
– Dzisiaj mamy pod oceną użytkowości 150 matek rasy żelaźnieńskiej. Jest to tzw. stado zachowawcze po to by zachować rasy rodzime. Kiedyś były stada rozrodcze, a dzisiaj tacy hodowcy jak my próbują uchronić pogłowie owiec w Polsce przed wyginięciem. Dodatkowo uprawiamy zboża, trawy nasienne i rzepak.
W połowie lat 80-tych pogłowie owiec w Polsce liczyło około 5 mln sztuk. Dzisiaj pozostało blisko 200 tys. owiec.
– Obok hodowli własnych owiec zajmujemy się przerabianiem i uszlachetnianiem wełny owczej – mówi Ireneusz Markiewicz, współwłaściciel gospodarstwa. Hodowla bez przerobu wełny i sprzedaży jest zwyczajnie nieopłacalna. Kiedyś opłacało się sprzedawać zarówno wełnę, skórę oraz mięso owiec. Dzisiaj skóra i wełna są odpadami natomiast mięso pokrywa wydatki związane z odchowaniem owiec. Gdyby nie dopłaty do hodowli to szybko zlikwidowali byśmy naszą hodowlę i myślę, że podobnie zrobili by inni hodowcy w kraju.
Pomimo dofinansowania hodowli owiec opłacalność jest bardzo niska.
– Można zrobić porównanie – dzisiaj mamy owce, które dają około 1 tonę wełny rocznie – wylicza Markiewicz. W roku 1989 za tonę wełny kupiłem kombajn Bizon za ówczesne 20 mln zł, a dzisiaj 1 tona wełny kosztuje 4 tys. zł, a kombajn przeciętnie 300-400 tys. zł. Podobnie ze skórami owczymi. Pod koniec lat 80-tych kożuch kosztował około 1 mln zł. Na uszycie potrzeba było do 4 skór. Wtedy na taki kożuch trzeba było 4-5 pensji miesięcznych, a dzisiaj już niezły kożuch kosztuje nawet 1 tys. zł. Czasami 1 skóra kosztuje 10 do 15 zł i nikt nie chce jej kupić.
Dopłatom podlegają takie odmiany owiec jak: wrzosówka, świniarka, olkuska, merynos odmiany barwnej, uhruska, wielkopolska, żelaźnieńska, korideil, kamieniecka, pomorska (dla tych ras w stadzie musi być co najmniej 10 owiec matek w wieku co najmniej 12 miesięcy). Poza tym polska owca górska odmiany barwnej, cakiel podhalański, czarnogłówka, owca pogórza (dla tych ras w stadzie musi być minimum 15 owiec matek) oraz merynos polski w starym typie — aby otrzymać do niego dofinansowanie, w stadzie musi być co najmniej 30 owiec matek. Hodowcy, którzy postawią na rodzime rasy mogą liczyć na wsparcie finansowe w ramach pakietu: „Zachowanie zagrożonych zasobów genetycznych zwierząt w rolnictwie”.
– Zwierzęta muszą być wpisane do ksiąg w odpowiednim związku hodowców, a także mieć potwierdzone przez Instytut Zootechniki uczestnictwo w programie ochrony zasobów genetycznych – dodaje hodowca. Dopłaty przyznawane są co roku przez 5 lat. Wnioski o dofinansowanie do rodzimych ras składa się wraz z wnioskami o dopłaty bezpośrednie. Dzisiaj dostajemy od ARiMR 340 zł dopłaty
od sztuki.
Płatność do owiec ma więc charakter regionalny i jest realizowana w rejonach odznaczających się szczególną wrażliwością pod względem gospodarczym i środowiskowym, w których producenci doświadczają szczególnych niedogodności z tego tytułu. Wsparcie to jest zatem skierowane do rolników posiadających stada w następujących województwach: małopolskim, podkarpackim, śląskim, opolskim i dolnośląskim, a od 2012 r. również łódzkim i świętokrzyskim.
Hodowca zajmuje się również skupem wełny owczej praktycznie z terenu całej Polski.
– Skupujemy wełnę w całym kraju, zarówno w Polsce centralnej, na Mazowszu, w Lubelskim oraz na Śląsku. Wełna jest transportowana do naszych magazynów, a następnie gręplowana czyli splątana masa włókien zostaje oczyszczona, wymieszana, rozluźniona i rozczesana. Głównym celem tego procesu jest równoległe ułożenie włókien i uformowanie ciągłej, równomiernej taśmy włókien, która po kolejnych fazach rozciągania, łączenia i powtórnego rozciągania jest skręcana w niedoprzęd.
I. Markiewicz sprzedaje wełnę zarówno w Polsce jak i za granicą.
– U nas w kraju wełna jest przeznaczona na produkcję dywanów, materacy, kocy, kołder oraz całego szeregu asortymentu ubrań. Natomiast względu na dobrą opłacalność eksportujemy jagnięta w wieku 3-4 miesiące i wadze od 25 do 40 kg głównie do Włoch oraz do Niemiec. Dzisiaj za 1 kg jagnięciny można otrzymać na rynku wewnętrznym od 8 do 10 zł. Ta cena także nie gwarantuje zysku bo praktycznie sztuka zjada tyle samo ile uzyskujemy za sprzedaż np. 25 kg jagnięcia – mówi hodowca.
Ireneusz Makiewicz ma nadzieję, że wreszcie zacznie się opłacać.
– Liczymy na to, że wsparcie państwa dla hodowców owiec będzie bardziej skutecznie organizowane. Hodowla owiec ma wielowiekowe tradycje w Polsce i zasługuje na to by ponownie na nią postawić i odrodzić pogłowie owiec na terenie naszego kraju – mówi z przekonaniem hodowca.
Farmerzy spod Rawy biorą udział również w programie ochrony zasobów genetycznych.
Na uwagę zasługuje to, że właściciele gospodarstwa angażują się w działalność na rzecz mieszkańców wsi – prowadzą bibliotekę i kawiarenkę internetową. Likwidowana w sąsiedniej wsi filia biblioteki gminnej dała impuls do wyremontowania budynku i wynajęcia go przez Urząd Gminy w Rawie Maz. pod potrzeby mieszkańców. Placówka uczestniczy w programie rozwoju bibliotek dzięki czemu zdobywa wyposażenie np. komputery, urządzenia wielofunkcyjne. Mieszkańcy mogą skorzystać z Internetu, ksero, czytelni. Na terenie gospodarstwa odbywają się festyny, zawody sportowe, pikniki rodzinne.