Hodowla zarodowa świń to jego pasja
Autor: Tomasz Kadłubański
Janusz Linka zjadł zęby na hodowli świń. Od ponad 40 lat zajmuje się zarodową hodowlą trzody chlewnej w cyklu zamkniętym.
Trudne początki
Zaczynał praktycznie od zera latach 70-tych gdy przejmował gospodarstwo w Szadku od swojego dziadka. Wtedy siał rzepak i pszenicę oraz sadził ziemniaki. Wkrótce rozpoczął hodowlę bydła mlecznego – 12 krów i 24 cielaków polskiej rasy nizinnej czarno-białej. Później w roku 1980 zakupił ziemię przy wjeździe do Szadku z Lutomierska i pobudował dom oraz budynki gospodarskie w których do dzisiaj prowadzi swoją hodowlę. Od 25 lat prowadzi 2 rasy mateczne: polska biała zwisłoucha – 20 rodzin oraz wielka biała polska – 14 rodzin.
Dwutorowość produkcji ratuje gospodarstwo
– Nasze stado liczy obecnie 160 loch i 20 knurów, mówi Janusz Linka, kiedyś w latach 90-tych stado liczyło nawet 250 loch a wszystkich sztuk było 960. Później ograniczyłem stado do 100 sztuk loch a następnie wskutek tzw. „dołka świńskiego” całe stado znalazło się na krawędzi bankructwa. Jak mówi Janusz Linka pewnie by już wtedy nie było jego stada gdyby nie druga odnoga działalności gospodarza – produkcja nasienna warzyw.
Gospodarstwo Linki ma obecnie 70 hektarów ziemi z czego na 15 ha uprawia nasiona warzyw takich jak: marchew, buraki ćwikłowe, cebula i pietruszka. Pozostałe 55 hektarów to uprawa pszenżyta, pszenicy i jęczmienia.
– Gdy było kiepsko w hodowli trzody przerzucałem środki finansowe na produkcję nasion warzyw. Ta dwutorowość produkcji oraz „zdrowy rozsądek” przy hodowli świń pozwoliły mi przetrwać ten dołek. Teraz też mam kontrakt na dostawę nasion do Centrali Nasiennej Warzyw w Poznaniu. Jednak jeszcze parę lat temu opłacalność uprawy nasion warzyw była lepsza niż teraz. Rok 2009 był zdecydowanie lepszy dla trzodziarzy niż dla uprawiających zboża. Przy tak niskich cenach zbóż jak obecnie sama produkcja roślinna nie opłaca się.
Janusz Linka już na początku swojej hodowli przyjął założenie, że będzie doskonalił produkcję knurów do rozrodu przede wszystkim na polski rynek. Prosięta sprzedają też do tuczu i na rzeź.
Import poprawia jakość stada
Bardzo intensywna i konsekwentna praca hodowlana nad zwiększeniem mięsności doprowadziła do wyników na najwyższym krajowym poziomie.
– Każda locha u nas daje ponad dwa mioty w roku a z jednego miotu mamy od 11 do 15 sztuk prosiąt. Prosięta są ok. 4 tygodni przy maciorze i następnie są odsadzane od matki. Już po 5 dniach loch są ponownie kryte.
Tak wysoka wydajność miotów jest spowodowana także tym, że stale importujemy knury licencjonowane. Knury mieszańcowe ras ojcowskich nie spełniają odpowiednich wymogów do selekcji materiału matecznego. Co roku udoskonalamy naszą hodowlę knurami z importu. Mniej więcej co roku sprowadzamy z Finlandii, Danii, Szwecji, Anglii, Norwegii oraz z Kanady 4 knury. Cena 1 sztuki wynosi ok. 10 tys. zł. Dzięki temu importowi uzyskujemy klasy mięsności E i S. W roku 2008 sprzedaliśmy nasze własne knurki, 3 partie po 30 sztuk, na Białoruś po ok. 3 tys. zł/sztuka, jednak wskutek wzrostu kursu dolara Białorusini zaprzestali z nami handlu. W roku 2009 kupiliśmy z Norwegii 2 knury.
Zdrowie stada na piątkę
Gospodarstwo Ewy i Janusza Linka produkuje rocznie 1000 sztuk loszek hodowlanych oraz 400 knurków hodowlanych. Sprzedają także młode 5 miesięczne loszki o wadze powyżej 100 kg. Janusz Linka sprzedaje również knury na rynku polskim za 900 do 1200 zł/sztuka.
Poza importowanymi rozpłodnikami w sporym stopniu wykorzystują inseminację loch nasieniem najlepszych zagranicznych i polskich knurów ze SHiUZ w Łowiczu. Cechy mięsności i tempa wzrostu młodzieży hodowlanej przewyższają poziomem średnie wyniki uzyskiwane w krajowym pogłowiu zarodowym.
– Jako jedyni w woj. Łódzkim posiadamy Certyfikat Zdrowia Stada Trzody Chlewnej wydany w roku 2005 przez POLSUS. Mamy swojego lekarza który prowadzi program odpowiedniej profilaktyki weterynaryjnej która pozwala utrzymać stado we właściwym stanie zdrowotnym.
Co pół roku musimy pobrać próbki krwi od 21 sztuk naszej trzody do badania na brucelozę, pomór, leptospirozę, nosoryjówkę oraz zapalenie płuc powodowane przez wirus mycoplasma hyopneumoniae. Oczywiście wszystkie sztuki są znakowane.
Lokalny patriotyzm – ważna rzecz
– Na razie sytuacja na rynku krajowym jest lepsza niż w roku 2008, mówi Janusz Linka. Jednak ceny nawozów fosforanowych np. tona fosforanu kosztuje 3600 zł oraz koszty energii szczególnie przy ogrzewaniu porodówek idą w tysiące zł. Na prąd wydaję 3-4 tys. zł na dwa miesiące. To znacznie zmniejsza opłacalność hodowli.
Poza tym uderza w nas z roku na rok rosnąca cena węgla. Mieszanki paszowe tzw. premixy są również drogie. Staramy się mieszać pasze w naszym gospodarstwie dostosowując je do wieku trzody. Np. cena soi modyfikowanej sięga obecnie 1600 zł za tonę.
– Kiedyś byli w moim gospodarstwie Holendrzy z firmy Hypor i zaproponowali mi bym produkował materiał zarodowy na ich potrzeby. Jednak odmówiłem im wtedy ponieważ przeliczyłem sobie iż będzie mi się bardziej opłacało produkować knury na rynek polski. Poza tym jestem patriotą i uważam, że Polacy powinni produkować głównie na własne potrzeby. My jesteśmy dobrym zapleczem hodowlanym dla innych chlewni zarodowych i towarowych w Polsce. Każdy kupujący u nas materiał otrzymuje informację jak trzeba sztuki żywić oraz jakiej wartości nasienie mają dostarczane sztuki.
Potwierdzeniem pozycji gospodarstwa są zdobywane od lat znaczące nagrody, medale i wyróżnienia. Najważniejsze to Championy i wice-Championy zdobyte przez zwierzęta na Krajowych i Regionalnych Wystawach Zwierząt Hodowlanych POLAGRA – FARM 2001.
Gospodarstwo otrzymało także medal 35-lecia SHiUZ w Łowiczu za wybitny wkład w rozwój polskiej hodowli i inseminacji.
Na zdjęciach trzoda z gospodarstwa Pana Janusza Linki
Janusz Linka z nagrodami uzyskanymi na targach i wystawach hodowlanych.