Home Artykuły Jak połączyć agroturystykę z produkują owoców
Jak połączyć agroturystykę z produkują owoców

Jak połączyć agroturystykę z produkują owoców

0
0

Autor: Tomasz Kadłubański

 

 

W gospodarstwie Wiesławy i Henryka Świstaków w Łaznowskiej Woli ujmuje nas od pierwszej chwili bogactwo barw i piękne położenie gospodarstwa. Cały teren jest ukwiecony. Kwiaty małe, duże, na drzewach, na krzewach, białe, różowe, żółte otoczone trawą nadają specyficzny klimat temu miejscu.

 

– Kocham kwiaty, byliny, krzewy. Co roku urządzam ogród, tak by było wesoło, bo właśnie kwiaty wprowadzają nas w świetny nastrój, dodają radości. Szarość, która niestety często nam w życiu towarzyszy – nas przytłacza – mówi Wiesława Świstak.

Sad owocowy to nasze oczko w głowie

Świstakowie prowadzą gospodarstwo które zajmuje około 30 hektarów powierzchni od 1979 r. Dużą jego część zajmuje sad, w którym znaleźć można praktycznie wszystkie owoce – brzoskwinie, czereśnie, nektaryny, śliwki (pięć gatunków), jabłka (około trzydziestu odmian), gruszki (ponad sześć odmian), truskawki, poziomki, porzeczki.

– W zeszłym roku owoców było w bród, mówi Henryk Świstak. Plony to: 40 ton/ha śliwki, jabłek 20 ton/ha a czereśni tylko jednej odmiany mieliśmy 10 ton/ha. Jednak w tym roku sytuacja jest bardzo trudna bo stale padające deszcze spowodowały podtopienie sadu.

Praktycznie nie można wjechać między drzewka ponieważ ciągnik zapada się w namokniętej glebie. Jak do tej pory dokonałem tylko części oprysków. Mam nadzieję, że teraz wraz z cieplejszą pogodą gleba pod drzewami przeschnie co umożliwi dokonywanie dalszych oprysków. Jednak straty i tak będą duże bo drzewa z powodu nadmiernej wilgoci nie były prze długi czas zapylone.

– Innym problemem, mówi Świstak, jest bardzo słaba opłacalność produkcji owoców. Właściwie przestało się opłacać zrywanie owoców w sadzie. Opryski są bardzo drogie a owoce tanie. Jeszcze parę lat temu, na przykład za nasze czereśnie dostawaliśmy 6zł/kg a już rok temu ta cena spadła do 1,5-2 zł/kg. Poprzednie 2-3 lata były dla zbiorów owoców bardzo dobre. Dwa lata temu zebraliśmy nawet 100 ton wiśni z hektara a jabłek mieliśmy 40 ton z hektara. Gdzie sprzedają swoje owoce?

– Owoce z naszych sadów są sprzedawane na różnych targowiskach w całym województwie łódzkim – w Piątku, Łęczycy, Łowiczu czy Głownie. Największe ilości sprzedajemy na największym łódzkim targowisku na ulicy Zjazdowej. Poza tym spore partie jabłek i owoców pestkowych sprzedają się w sklepach spożywczych i warzywniakach w okolicach Ujazdu, Brzezin i Tomaszowa Mazowieckiego. Dostarczamy nasze owoce pośrednio do szkół podstawowych i przedszkoli w powiecie Piotrkowskim – opisuje Wiesława Świstak.

– Przy glebach III i IV klasy – dodaje Wiesława Świstak uprawiamy także sporo warzyw i owoców dla gości – włoszczyzna, marchew, kapusta czy ogórki. Wystarczy, że pogoda będzie słoneczna ze sporadycznymi opadami deszczu i brakiem opadów gradu tak jak w tym roku i sytuacja z warzywami i owocami nie wygląda źle. Ludzie którzy przyjeżdżają na pobyt mają dużo owoców i warzyw także zimą, bo robię dużo najróżniejszych przetworów, więc smak i zapach świeżych owoców towarzyszą naszym gościom przez cały rok.

Gospodarstwo Świstaków jest oddalone od rzek lub większych zbiorników wodnych.

– W pobliżu Łaznowskiej Woli nie płynie żadna rzeka więc nie grozi nam także bezpośrednio powódź. Jednak gleby tutaj są bardzo gliniaste tak, że woda bardzo długo nie wsiąka w głąb.

Piękna okolica i absolutny spokój to atut Łaznowskiej Woli. Innym są z pewnością potrawy przyrządzane z naturalnych składników przez gospodynię tego rozwijającego się gospodarstwa agroturystycznego. Gospodyni uwielbia gotować, przyrządzanie kolorowych, smacznych potraw sprawia jej prawdziwą radość. Jak mi powiedziała, sama wymyśliła już kilkadziesiąt przepisów na smakowite, oryginalne potrawy oparte na produktach pochodzących z własnego ogrodu i sadu.

W Łaznowskiej Woli można przy dwu stawach połączonych groblą łowić ryby a w pobliskim Karpinie do dyspozycji są łódki. Można pojeździć rowerem, konno lub na quadzie.

Jak się to wszystko zaczęło?

– Pomysł zrodził się z braku pieniędzy. Sady owocowe, którymi zajmował się i nadal zajmuje mąż w wyniku niskich temperatur dość często przemarzały. Trzeba było szukać dodatkowego źródła dochodu. Prowadziłam objazdową hurtownię konfekcji damskiej, nigdy nie było mnie w domu, wciąż w drodze… Ponieważ przeszłam trzy operacje w ciągu dwóch lat, praca w hurtowni okazała się zbyt męcząca.

– Postanowiłam z mężem, że powinniśmy zacząć robić coś w domu – dodaje gospodyni. Wybór padł na agroturystykę. Rozpoczęło się przypadkowo – grupa ludzi szukała noclegu, zgodziłam się. Pomyślałam, że może to dobry początek. Od tego momentu rozpoczęliśmy działania w tym kierunku, pomaleńku wszystko zaczęło się rozwijać, i wciąż staramy się doskonalić. Trwa to nasze działanie już pięć lat od roku 2005 – mówi Wiesława Świstak.

– Na początku mieliśmy 3 pokoje a później 5. Przy większej ilości miejsc noclegowych podpadlibyśmy pod kategorię pensjonatów i hoteli. Praktycznie od roku 2004 przepisy dotyczące gospodarstw agroturystycznych nie zmieniły się. Można powiedzieć, że mamy nawet pewne ułatwienia ponieważ parę lat temu obowiązywała kategoryzacja pokoi a obecnie ten przepis już nie obowiązuje.

Plany na przyszłość

– Jednak chcemy nadal inwestować w produkcję owoców. Dodatkowo planujemy wykopać jeszcze jeden staw, zakupić ze dwie łodzie, urządzić wyspę, do której można byłoby nimi przypływać, kiedyś w przyszłości konie i ogród – wciąż doskonalić i wzbogacać o nowe rośliny, urządzić piękny skalniak, a i jeszcze plac zabaw dla dzieci, taki z prawdziwego zdarzenia, bogaty w najróżniejszy sprzęt, by dzieciaki bawiąc się mogły rozwijać nie tylko swoje mięśnie, ale wyobraźnię, pomysłowość, naturalną radość życia – planuje gospodyni. 

– Planujemy zbudować jeszcze elektrownię wodną na którą potrzeba z grubsza 2 mln złotych dodaje Henryk Świstak. Innym moim pomysłem jest wykorzystywanie odpadów zwierzęcych z licznych gospodarstw hodowlanych z okolicznych wsi do celów energetycznych.

Na realizację wszystkich tych wspaniałych pomysłów potrzebne są wcale niemałe pieniądze. Dlatego też Świstakowie starają się o pomoc z unijnych dotacji. Złożyli już wniosek i teraz czekają na akceptację i… ewentualne pieniądze.

– Wcale nie jest łatwo taki wniosek napisać. Przede wszystkim dużo czasu zajęło nam skompletowanie pełnej dokumentacji. Mamy tak dużo niejasnych przepisów, nienormalnych sytuacji… Rok zajęło nam przygotowanie i poprawianie wniosku, pół roku minęło od złożenia dokumentów, ale niestety czekają nas jeszcze poprawki, bo w międzyczasie zmieniły się nazwy ulic, więc musimy nanieść te zmiany w dokumentach. Jesteśmy jednak dobrej myśli, tak wielki wysiłek przecież nie może pójść na marne – śmieje się Wiesława Świstak.

 

Facebook Comments Box

LEAVE YOUR COMMENT