Owce mnie wciągnęły
Autor: Tomasz Kodłubański
Stanisław Graczyk jest prawdziwym pasjonatem hodowli owiec. Zaczął prowadzić gospodarstwo w Borszynie w 1979 roku gdy przejął je od ojca.
– W latach 80-tych rozwijałem hodowlę owiec w stadzie matecznym na potrzeby reprodukcyjne, mówi Graczyk. Wtedy hodowla owiec przynosiła prawdziwe dochody. Dość powiedzieć, że wówczas za 1 kg wełny z owiec merynosów można było kupić 100 kg żyta. Obecnie wełna jest bardzo tania ponieważ za 1 kg wełny pranej dostaję tylko ok. 15 zł. Po to by uzyskać 4 kg wełny muszę zapłacić postrzygaczowi 5 zł od ostrzyżenia jednej sztuki.
Stado gatunków owiec merynosów i ile de france rozwijało się w Borszynie w latach 90-tych bardzo dynamicznie.
– W drugiej połowie lat 90-tych liczebność stada osiągnęła 300 sztuk matek. Miałem wtedy dwa stada – merynosa polskiego oraz rasę francuską ile de france. Co roku brałem udział na pokazach zwierząt hodowlanych gdzie moje owce zdobywały nagrody czempiona. Hodowałem głównie matki na jagnięta które potem były sprzedawane za granicę. Główne kierunki eksportowe to Włochy i Niemcy. To był bardzo dobry interes. Sprzedawało się nawet po parę ciężarówek rocznie. Jedna ciężarówka mieściła od 600 do 700 owiec.
Zmniejszanie stada
W miarę upływu czasu opłacalność hodowli stawała się coraz opłacalna.
– W 2004 roku wysprzedałem owce ze stada ile de france na eksport. Wtedy moje całe stado liczyło 150 sztuk. Od tej pory redukowałem stado do obecnej liczebności 55 sztuk matek.
Teraz trzymam właściwie stado po to by wykarmić jagnięta. Młode o większej wadze kupują do Niemiec a lżejsze do Włoch.
Graczyk jest jedynym z większych hodowców owiec w zachodniej części woj. Łódzkiego.
– Kiedyś w każdym gospodarstwie oprócz trzody czy krów mlecznych było po parę owiec. Teraz na nizinach bardzo trudno znaleźć stado choćby 20 sztuk matek. Tak naprawdę nie ma się czemu dziwić skoro rzeczywisty dochód z jednej owcy rocznie wynosi 240 zł, czyli dziennie wychodzi 80 groszy. Za te pieniądze na pewno nie wykarmię sztuki w czasie dnia nie mówiąc już o robociźnie czy innych kosztach jak prąd i paliwo. Trudno też liczyć na jakieś normalne dochody z tej hodowli. Za sprzedaż jagnięcia mogę dostać co najwyżej 180 zł.
Moje merynosy nie są gorsze od innych
Hodowca też narzeka, że nie jest traktowany na równi z innymi hodowcami stad zachowawczych.
– W roku 2006 – mówi Graczyk, zaprzestano wypłacania hodowcom dotacji do matek. Weszły w życie inne zasady dofinansowania hodowli, tzw. premia zwierzęca wypłacana w postaci dodatkowych dopłat do trwałych użytków zielonych oraz traw na gruntach ornych. Dopiero gdy zauważono, że liczba stad bardzo się zmniejszyła wprowadzono dotacje do stad górskich oraz stad prowadzonych na terenach nizinnych tzw. zachowawczych.
– Stada prowadzone w górach mają dotację 30 euro do jednej sztuki rocznie. Takie stado jak moje prowadzone na nizinie powinno mieć dotację 300 zł od sztuki ale Polski Związek Hodowców Owiec i Kóz nie chce zakwalifikować mojego stada do tej kategorii ponieważ zgodnie z przepisami unijnymi owce muszą mieć gołe nogi i szyje natomiast moje sztuki mają piękną wełnę tak jak na prawdziwe merynosy przystało. Właśnie ze względu na takie utrudnienia hodowla owiec nie tylko zresztą na nizinach ale i w górach w ostatnich latach znacznie się zmniejszyła.
Chwile świetności produkcja owczarska w Polsce przeżywała w latach 80. Wtedy pogłowie owiec dochodziło nawet do 5 mln sztuk. Niestety, od połowy lat 90-tych następował spadek liczby owiec którą obecnie szacuje się na około 250 tysięcy sztuk. Zmieniła się też struktura hodowli owiec. Dziś przeważają rasy mięsne zaś owca wełnisto- mleczna, czyli górska, stanowi niewielki procent pogłowia. Na rynku pojawiła się bardzo dobrej jakości, o znakomitych walorach smakowych jagnięcina i baranina. Niestety, na mięso to jest niewielki popyt, głównie z powodu wysokich cen. Dlatego większość jagniąt trafia na rynki Europy Zachodniej.
|
Owce potrzebują dużo dobrej paszy
Wykarmienie takiego stada owiec wymaga sporego areału ziemi.
– Na początku gdy przejmowałem gospodarstwo miałem 12 ha ziemi. Teraz mam 34 ha w tym 18 ha dzierżaw i 6 ha łąk. Większość stanowią zboża – 13 ha pszenicy, 6ha jęczmienia ozimego, 10 ha pszenżyta i 2 ha owsa.
– Duże znaczenie w żywieniu owiec ma siano łąkowe, szczególnie jagniąt, dla których przeznaczam siano tylko z pierwszego pokosu. Pozostałe pokosy oraz z motylkowych drobnonasienne – koniczyna, lucerna, esparceta, nostrzyk – przeznaczam dla matek karmiących i młodzieży. Ważna jest też słoma owsiana niezbędna w żywieniu tryków w czasie stanówki, czyli okresu rozrodu owiec który trwa dwa cykle płciowe czyli ok. 34 dni.
Zależnie od żyzności gleby dla jednej owcy przeznaczam 2000 –2500 m2 łąki lub pastwiska, natomiast owsa – około 100 kg w ciągu całego roku.
Owce przebywają w budynku o długości 60 m i szerokości 10 m który obecnie wykorzystany jest w jednej trzeciej swojej powierzchni. Obok owczarni znajdują się dwa silosy zbożowe BIN o pojemności 80 ton każdy oraz magazyn zbożowy po powierzchni 16 x 10m.
– Wygląda na to, że na razie owczarnia będzie niewykorzystana w pełni biorąc pod uwagę opłacalność hodowli. Brak odpowiednich zachęt finansowych i utrudnienia administracyjne zniechęcają potencjalnych hodowców do zakładania stad a doświadczeni hodowcy też nie widzą korzystnych zmian dla hodowli owiec w naszym kraju – podkreśla hodowca.