Wzajemne zaufanie przynosi wymierne zyski
Autor: Tomasz Kodłubański
Skupem i handlem bydła mięsnego w Polsce centralnej zajmują się firmy skupujące bydło od rolników i wstawiające swoje sztuki hodowcom na opas w zamian za zapłatę za każdy uzyskany kilogram tuczu. Taki rodzaj działalności opiera się na umowach pomiędzy rolnikami a firmą, która oddaje swoje bydło, przy czym bydło jest własnością firmy.
Inną formę współpracy z rolnikami przyjęli Grzegorz i Sylwester Sobolakowie z Plewnika w gminie Dalików.
Hodowcy nam zaufali
– Skupujemy sztuki które są własnością rolników – mówi Grzegorz Sobolak. Unikamy w ten sposób nieporozumień i niepotrzebnej ingerencji w proces opasu prowadzony przez hodowców. Niektórzy rolnicy ufają nam do tego stopnia, że jeśli planujemy zakup u nich konkretnych sztuk bydła, gdy nie ma ich w gospodarstwie, pozwalają nam przetransportować bydło bezpośrednio do naszej obory w Plewniku. Rozliczenie następuje później. Sprzedajemy także rolnikom cielęta do odzysku. Dzisiaj skupujemy jedynie około 40 sztuk bydła tygodniowo. Przed 2004 rokiem skupowaliśmy nawet 300 – 400 sztuk w tygodniu.
– W przeszłości próbowaliśmy wstawiać nasze bydło rolnikom na opas jednak taka forma współpracy w naszym przypadku nie zdała egzaminu –dodaje Sylwester Sobolak, syn gospodarza.
Własne stado krów mięsnych
Działalność Grzegorza i Sylwestra Sobolaków opiera się głównie na własnym stadzie krów krzyżówek ras mięsnych z naciskiem na rasę Limousin.
– W naszym gospodarstwie mamy mamki, krzyżówki ras mięsnych z przewagą rasy Limousin. Stado liczy 30 krów, których potomstwo – jałówki stanowią podstawę rozwoju naszego stada – informuje S. Sobolak.
Właściciele stada z Plewnika preferują inseminację naturalną.
– Inseminujemy naszym buhajem także rasy Limousin. W tym przypadku widzę dwie korzyści takiego sposobu zapładniania naszych krów w porównaniu do inseminacji nasieniem zakupionym w SHiUZ. Po pierwsze, nie musimy obserwować zachowania krów podczas rui. Po drugie, nigdy nie mamy pewności co do jakości nasienia zakupionego. Historię buhaja którego kupujemy znamy bardzo dobrze zarówno pod względem – zdrowotnym oraz rozpłodowym. Również koszt zakupu buhaja – 5-6 tys. złotych nie jest wcale wyższy niż dokonanie inseminacji zakupionym nasieniem stada 30 mięsnych krów – przekonuje G. Sobolak.
Rokrocznie, na jesieni sprzedają świeżo odsadzone od matek sztuki. W listopadzie 2014 roku Sobolakowie sprzedali sztuki urodzone w 2013 roku. W tym roku zamierzają trzymać młode sztuki do osiągnięcia przez nie wagi ok. 700 kg.
Gospodarstwo z Plewnika prowadzi zimny wychów stada.
– Przez większą część roku, od początku maja do połowy listopada nasze bydło pasie się na 12 ha naszych łąk. Reszta całkowitego areału naszego gospodarstwa – 20 ha ziemi stanowią uprawy zbóż i kukurydzy. Ilość pasz jakie możemy uzyskać z tego areału ziemi jest dla nas zbyt mała. Odkupujemy więc słomę, siano i ziarno od okolicznych rolników.
Na wiosnę zwierzęta maja pod dostatkiem świeżej trawy i sianokiszonkę, a na jesieni kiszonkę z kukurydzy – tłumaczy młody hodowca.
– Nasze bydło znajduje się w niskokalenicowej, bez stropu, z wąskim korytarzem paszowym i bez ocieplenia dachu oborze o wymiarach 25 metrów długości na 12 metrów szerokości oraz pod wiatą będącej przedłużeniem tej obory – mówi S. Sobolak. Póki co, w tym roku wstrzymamy się z dalszymi inwestycjami w budynki gospodarskie z powodu wahań cen na rynku żywca.
Sprzedajemy bydło w Polsce i zagranicę
– Nasza działalność obejmuje zarówno sprzedaż bydła w kraju jak i za granicę. Nasi odbiorcy krajowi to kilkuset stale z nami współpracujących rolników oraz znacznie więcej takich którzy kupują od nas bydło sporadycznie – opowiada G. Sobolak.
Gospodarstwo sprzedaje również żywiec lub ćwierci wołowe za granicę. Przede wszystkim do Austrii, Włoch, na Węgry i do Turcji z której handlowcy kupują duże ilości żywca wołowego.
– Do 2005 roku sprzedawaliśmy żywiec do krajów powstałych po byłej Jugosławii, jednak po wejściu Polski do Unii wprowadzone zostały wysokie cła importowe co sprawiło, że taka sprzedaż przestała się opłacać – opowiada G. Sobolak.
– Sprzedajemy także żywiec do zakładów mięsnych w Sokołowie Podlaskim oraz w Polsce środkowej. Sprzedaż do mniejszych zakładów mięsnych obarczona jest ryzykiem nie otrzymania całej zapłaty bądź tylko części pieniędzy za dostarczony towar. Taki przypadek spotkał nas w zeszłym roku gdy sprzedaliśmy żywiec firmie mięsnej ze wschodniej części woj. Łódzkiego i jeszcze nie otrzymaliśmy należności. Mówimy tu o kwotach przekraczających kilkaset tysięcy złotych – zauważa S. Sobolak.